Выбери любимый жанр

Вы читаете книгу


Шекспир Уильям - Sanety Sanety

Выбрать книгу по жанру

Фантастика и фэнтези

Детективы и триллеры

Проза

Любовные романы

Приключения

Детские

Поэзия и драматургия

Старинная литература

Научно-образовательная

Компьютеры и интернет

Справочная литература

Документальная литература

Религия и духовность

Юмор

Дом и семья

Деловая литература

Жанр не определен

Техника

Прочее

Драматургия

Фольклор

Военное дело

Последние комментарии
оксана2018-11-27
Вообще, я больше люблю новинки литератур
К книге
Professor2018-11-27
Очень понравилась книга. Рекомендую!
К книге
Vera.Li2016-02-21
Миленько и простенько, без всяких интриг
К книге
ст.ст.2018-05-15
 И что это было?
К книге
Наталья222018-11-27
Сюжет захватывающий. Все-таки читать кни
К книге

Sanety - Шекспир Уильям - Страница 10


10
Изменить размер шрифта:

88

Kali mianie znialubiš ty zusim,

Na ŭsio majo niadobrym vokam hlanieš,

Ja pahadžusia z vyrakam tvaim,

Sam na siabie ja vyjdu na zmahannie.

Svaje pachiby viedajučy ŭsie,

Suproć siabie mahu skazać takoje,

Što mnie biady bahata pryniasie,

Jašče vastrej tvaju natočyć zbroju.

I, zrešty, budu ŭ vyjhrancy i ja:

Choć u zmahanni paciarplu ja stratu,

Pamohšy pieramozie, udvaja

Za ŭsie vydatki atrymaju płatu.

Ja tak lublu ciabie, što biez dakora

Hatoŭ pryniać jakoje zhodna hora.

89

Skažy, što ty znajšła ŭ mianie zahanu,

Pryjsci z jakoj i zdradzie bałazie,

Skažy: kulhavy ja. Adrazu stanu

Kulhać sumysna na adnoj nazie.

Nie znojdzieš słoŭ ty, kab mianie pakryŭdzić,

Takich, jak sam ja na siabie znajdu.

Jak ty žadała, pieramiena pryjdzie

Tabie na radasć, na maju biadu.

A znajučy, tabie što daspadoby,

Parežu družby našaj nici ŭsie.

I što kali miž nami ni było by,

Niachaj niapamiać pyłam razniasie.

Suproć siabie ja na zmahannie stanu:

Mnie vorah toj, tabie chto nie žadany.

90

Kali znialubiš — znielubi chutčej,

Pakul mnie sviet rychtuje ŭkryžavannie.

Liješ mnie horyč — nalivaj paŭniej.

Strašniej za ŭsio čakannie pakarannia.

Ciažkoje hora pasyłaje los, —

Nie treba i tabie z svaim paznicca.

Navošta b zołak mnie imžu prynios,

Kali ŭsiu noč hrymieła navalnica?

Pakiń mianie, dy nie ŭ apošni čas,

Kali uščent zakatujuć niahody.

Raptoŭna kiń, kab prahłynuŭ ja ŭraz

Svoj horki žal ad najvialikšaj škody.

I što niahody drobnyja tady,

Kali ciabie hublaju naŭsiahdy?

91

Toj hanarycca talentam, bahacciem,

Pachodžanniem, toj znatnym svajakom,

Toj modna skrojenym, dzivosnym płacciem,

Toj sokałam, stajennikam ci psom.

I kožny tak: šukajučy, znachodzić

Usio, što radasć dla jaho niasie.

Majo ŭsio ščascie ŭ hetkaj asałodzie,

Ŭ jakoj sabrany inšyja usie.

Tvaja luboŭ mnie daražej bahaccia

I honaru vialmožnaha milej.

Z joj nie zraŭniacca samaj pyšnaj šacie,

Jana za słodyč navat pryjamniej.

Ty, adabraŭšy hety skarb znianacku,

Mianie zaručyš z dolaju žabrackaj.

92

Nijak nie zdziejsniacca tvaje žadanni:

Majoj ty budzieš da apošnich dzion.

Žyccio majo zaležyć ad kachannia:

Kaniec kachannia dasć mnie viečny son.

Čaho bajacca horšaje napasci,

Kali najmienšaja pryvodzić smierć?

Majo niaščascie — moža, ŭ im i ščascie —

Tvajho humoru zmieny ŭsie ciarpieć.

Kali žyccio zaležnaje takoje,

Čaho ž mnie dobraha čakać ad zdrad?

Z kachanniem ja i z viečnym supakojem

Ciapier adnolkava spatkacca rad.

Ale z dabra byvaje nam i licha:

Ty možaš zdradzić. Zdrada chodzić cicha.

93

Ja žyŭ by tak, jak ašukany muž,

Jaki ciabie lubić nie pierastanie.

Kachannia cień zdavaŭsia by jamu ž,

Nibyta jak sapraŭdnaje kachannie.

Nie baču zmien u pozirku tvaim,

U im niama varožasci nijakaj.

Nie tak, jak na abliččy dzie-iakim

Nakresleny usich złačynstvaŭ znaki.

Ty, z łaski nieba, što ad nas vyšej,

Na tvary maješ pieknaty zichciennie.

Što b ni było na sercy, a z vačej

Zaŭždy svicicca jasnaje pramiennie.

Krasoj ty jabłyk Jevy nahadała b,

Kab cnota vyhladu adpaviadała.

94

Chto nie pakryŭdziŭ słabaha ničym,

Nie nazalaŭ uładaju nikomu,

Ŭzrušaŭ chto inšych, sam ža razam z tym

Chałodny byŭ, jak kamiemień nieruchomy, —

Toj ad žyccia najlepšy maje dar,

Uzbahacić jaho svajoj aščadaj,

Toj nad saboju poŭny haspadar,

Dla ŭsich druhich — uzor jon i parada.

Naležyć letu vodar letnich kviet,

Choć kvietka taja pacvicie i zvianie.

Kali ž zahana ŭ joj prałožyć sled,

Nat pustaziełle pryjamniejšym stanie.

Dziadoŭnik sercu našamu milej,

Čym vodar cviłych i hniłych lilej.

95

Jakoj krasoj, pryvabnasciu jakoj

Ad voč ludskich hrachi tvaje schavany!

Dy, jak na ružy plamački pad tloj,

I na tabie zastaŭsia sled zahany.

Maŭčać nie zmusiš ty ludski jazyk,

Jon tak zmiašaje praŭdu i niapraŭdu,

Što, jak, zdajecca b, hrech ni byŭ vialik,

Chvałoj tabie adrazu zahučaŭ by.

Jaki daješ pałac dzivosny ty

Dla toj spakusnaj i raspusnaj zmusty!

Pad zasienniu cudoŭnaj pieknaty

Stanovicca pryvabnaju raspusta.

Dy nie zabudźsia, što irža, na žal,

Z ludskoj niadbajnasci, zniščaje stal.

96

Adny — vinu kładuć na maładosć.

Nie chočuć bačyć toj viny druhija.

A ŭsie tvaje hrachi i pryhažosć

Kachajuć maładyja i staryja.

Padobna, jak tandetny samacviet

Zichcić zyrčej na palcy u carycy,

Za dabradziejnasć hrech prymaje sviet,

Na ŭsio błahoje moža jon zabycca.

Jak sprytna statak voŭk by pieratros,

Kab moh zjavicca ŭ vyhladzie jahniaci.

Jak pakaraŭ by zakachanych los,

Kab ty nadumała začaravać ich!

Tak nie rabi! Ty tak lubima mnoj,

Što j honar tvoj ja padzialu z taboj.

97

Jakoj zimoj zdavaŭsia mnie toj čas,

Pakul ciabie nie bačyŭ ja, moj druža:

I Dzied Maroz chadziŭ navokał nas,

I dni i nočy uskryvała sciuža.

A sapraŭdy, było kala žniva,

Kali svoj plon ledź vosień padnimaje,

Nibyta taja sumnaja ŭdava,

Što ad viasny ciažar vialiki maje.

Dy dla mianie patomstva ŭsio jaje

Zdavałasia siamjoj asiraciełaj,

Dzie ty — mnie tam i leta nastaje,

Ciabie niama — i ptuška b nie zapieła.

Kali ž pačnie — to cyrknie, to zamoŭknie,

Ad piesień tych i list na drevach žoŭknie.